Categories
Moja książka - Niepokoje w Fanerum

Rozdział dziewiąty

Ten rozdział jest bardzo krótki, za to chyba bogaty w treści. Poza tym po tym, czym się kończy, nie umiem już innego napisać. Reszta będzie w rozdziałach dalszych.
Miłego czytania. 😀

Kargiliana I Garron przytulali się długą chwilę. Królowa zdążyła opowiedzieć ukochanemu historię z młodym chłopakiem, prosięciem i magicznym nożem w rolach głównych. Wyjaśniła też, że musi teraz iść do przyjaciółki oddać jej zgubę.
– Za chwilkę wrócę, Garrusiu, a wtedy… – zmysłowo zawiesiła głos.

Ten rozdział jest bardzo krótki, za to chyba bogaty w treści. Poza tym po tym, czym się kończy, nie umiem już innego napisać. Reszta będzie w rozdziałach dalszych.
Miłego czytania. 😀

Kargiliana I Garron przytulali się długą chwilę. Królowa zdążyła opowiedzieć ukochanemu historię z młodym chłopakiem, prosięciem i magicznym nożem w rolach głównych. Wyjaśniła też, że musi teraz iść do przyjaciółki oddać jej zgubę.
– Za chwilkę wrócę, Garrusiu, a wtedy… – zmysłowo zawiesiła głos.
Po chwili pukała do drzwi Mirany Kringal. – Mam twoją zgubę. – powiedziała wyciągając z kieszeni magiczny nóż. – Ooo, gdzie go znalazłaś? Jak on mógł się znaleźć poza moją komnatą? – dziwiła się magiczka. – Niestety jest w to zamieszana twoja córka. Otóż spotkałam dzisiaj ucznia, który tym właśnie nożem rozbierał na części prosię. Którejś klasie zadałaś zapoznać się z dokładną budową jednego ze zwierząt magicznych. – mówiła królowa. – No tak, jak zwykle piątej. – wtrąciła Mirana. – No więc właśnie ów chłopiec zabrał się do sprawy oryginalnie. Dostał od twojej córki twój magiczny nóż i owym nożem rozbierał skradzione na wsi prosię i to gdzie! W naszej jadalni, w zachodnim skrzydle. – skończyła.
Mirana stała chwilę zamyślona. – Moja szalona córka. Najgorsze jest jest to, że ona robi takie rzeczy w imię nauki. Już słyszę, jak mówi: "ale mamo, przecież lepiej poznać prosię rozkładając je własnoręcznie, niż oglądając te głupie ryciny". Doda jeszcze, że zawsze jej mówiłam, iż kiedy tylko można, trzeba poznawać świat wszystkimi zmysłami, a rycin się ani nie dotknie, ani tym bardziej nie usłyszy, nie posmakuje, ani nie powącha. Sama to sobie zrobiłam. – pokiwała głową ze smutkiem. – Powinnam ją ukarać nawet podwójnie, po pierwsze za użycie przedmiotu zakazanego uczniom, a po drugie za kradzież. – kontynuwała. – A nie byłoby lepiej wybić jej z głowy te pomysły zamiast ją karać? Porozmawiaj z nią, wytłumacz, pokaż na przykładach, dlaczego pewne rzeczy są zakazane i dlaczego nie można ich wykonywać. – powiedziała Kargiliana trochę nie pewnie. – Wiem, że nie mam jeszcze dzieci, więc teoretycznie nic nie wiem o ich wychowaniu, ale możesz chyba spróbować? – dodała.
Mirana znów kiwnęła głową. – Może masz rację? Spróbować mogę. Powinnam też spędzić z nią trochę czasu. Mało ostatnio się widzimy, a o jakichś matczynych czułościach nie ma w ogóle co mówić. Chyba słabo się sprawdzam w roli matki. Może byłoby inaczej, gdyby żył Marnigal. – Mirana wybuchnęła płaczem.
Kargiliana podeszła i objęła przyjaciółkę. Marniwal był mężem Mirany. Był walczącym i zginął rok wcześniej walcząc z wyjątkowo agresywnym klinerem, nawet jak na klinery. – Poradzisz sobie, wierzę w ciebie. – szepnęła królowa przyjaciółce do ucha. – Nie jesteś przecież zimnu, bezwzględną kobietą. Przytulaj ją często, pójdźcie na jakąś fajną rozrywkę, może do Cyrku Walanzych albo na karuzelę śmiechu, kup jej odjazdową sukienkę na urodziny. Ona ma dwanaście lat. – mówiła cicho głaszcząc Miranę po plecach. – Nie jesteś złą matką. Wiem, że młoda przypomina ci Marniwala, jest do niego bardzo podobna i że dlatego unikasz bliższego kontaktu z nią. Spróbuj myśleć, że w niej jest jego kawałek, to przecież prawda. – mówiła bardzo spokojnie.
Po chwili Mirana przestała płakać. – Masz rację, w niej jest kawałek Marniwala. – powiedziała z uśmiechem. – Tym razem Mirankę ominie kara, ale nie ominie jej szczera i długa rozmowa dwóch bab, z których jedna jest córką a druga matką. – dodała śmiejąc się otwarcie. – Dziękuje ci, Gilianko, jak zwykle jesteś ze mną w moich trudnych chwilach i jak bardzo często twoja mądrość i dobroć dodają mi sił. – pocałowała królową w policzek. – Nie masz za co dziękować. Cóż by ze mnie była przyjaciółka, gdybym nie wspierała cię w trudnych chwilach? – pogłaskała Miranę po ręce. – Muszę lecieć. Garruś na mnie czeka, a obiecałam mu bardzo miły wieczór. Aha, a czy to nie ty masz dzisiaj dyżur w kuchni? – spytała już prawie odwracając się do drzwi.
Mirana złapała się za głowę. – Cholera! Całkiem zapomniałam. Pół zamku pewnie chodzi głodne. Za czterdzieści minut będzie kolacja. – powiedziała i obie kobiety wyszły z komnaty.
Kargiliana wróciła do Błękitnej Komnaty, gdzie cierpliwie czekał na nią Garron.
– Och, Garrusiu, kochanie, wreszcie jestem tylko dla ciebie. Powiedz, no co ja mogę na to poradzić, że spotykam uczniów, którzy bawią jest magicznymi nożami, co jest im absolutnie i kategorycznie zabronione i że w dodatku su to noże mojej przyjaciółki? – wyr[uciła z siebie jednym tchem siadając jednocześnie Garronowi na kolanach. – Kotuś, nie przesadzaj. – król przytulał ją naprawdę mocno. – Uczeń był tylko jeden i nóż też. Odda?aś nóż właścicielce i po sprawie, a teraz… – – A teraz mamy czterdzieści minut dla siebie, bo potem jest kolacja. – wyszeptała mu zmysłowo do ucha, po czym przesunęła ustami wpoprzeg policzka aż do ust. Garron oddał pocałunek. Całowali się długo i namiętnie. Bardzo długo i bardzo namiętnie. Wreszcie król zaczął rozpinać suknię królowej, a królowa koszulę króla. Wreszcie obie części garderoby wylądowały na podłodze wraz z butami, pończochami, spodniami i jedlabną bielizną. – Giliano! Jakaś ty piękna! – wyszeptał Garron kładąc ukochaną na łożu. Twoje piersi jak dwa źródła światła, twoje oczy, jak ogień w ciemności, a twoje łono… Ojej
, Giliana, jak ciebie pragnę. szeptał wciąż smakując jej ciała palcami rąk i językiem. Królowa obdarzała go namiętnymi pieszczotami gryząc jego ucho, przesuwając palcami wzdłóż jego kręgosłupa, całując jego brzuch. Coraz niżej i niżej spadali w przyjemność, coraz więcej i więcej dawali siebie wzajem.
I wreszcie!
Dochodzili powoli pojękując i wciąż szeptem zapewniając się o wzajemnej miłości. Szczyt był już bardzo blisko.
– Kiciula, chyba mam coś na tę twoją gandiję. – usłyszała nagle w swojej głowie mistrza zielarzy. – Nijokes! nie teraz! odparła i zamknęła wszystkie kanały telepatyczne.

14 replies on “Rozdział dziewiąty”

No właśnie o to vchodziło, ale oni przecież tam dalej się namiętnią, nie?

Fajnie, że odpalasz go dla mojej książki, która, jak widać, zyskała tytuł.

To tobie się nie wyświetla jako: “Nowa książka – niepokoje w Fanerum”? “Niepokoje w Fanerum” to właśnie tytuł książki.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink