Categories
Moja książka - Niepokoje w Fanerum

Rozdział ósmy

I wszystko, no prawie wszystko, się wyjaśni.

Garron pomyślał chwilę. – Miała chyba na mnie czekać, była ciekawa, jak mi pójdzie egzamin. Hm, może zgłodniała i jest w jadalni? – pomyślał udając się na poszukiwanie ukochanej. W jadalni jednak nie było Kargiliany. Jadalnia było pusta, nawet na stole nie było żadnych półmisków, talerzy, czy kubków. Król usiadł przy stole, oparł głowę na rękach i smutno się zamyślił.

Po wyjściu Garrona z błękitnej komnaty Kargiliana pomyślała, że egzamin pewnie trochę potrwa, a ona nie widziała się jeszcze z Krenewalem. – Wypadałoby spotkać się z tym, który zaraził Garrona, został ściągnięty i oczyszczony. – powiedziała na głos. – Nie mam oczywiście do niego żalu. Teraz jest Magiem Świetlistym, myśli i czuje inaczej niż wtedy. – kontynuowała monolog udając się do zachodniego skrzydła. – Chcę się z nim zobaczyć przede wszystkim jako oczyścicielka klasy najwyższej. – dokończyła szeptem stojąc przed drzwiami komnaty Krenewala.

I wszystko, no prawie wszystko, się wyjaśni.

Garron pomyślał chwilę. – Miała chyba na mnie czekać, była ciekawa, jak mi pójdzie egzamin. Hm, może zgłodniała i jest w jadalni? – pomyślał udając się na poszukiwanie ukochanej. W jadalni jednak nie było Kargiliany. Jadalnia było pusta, nawet na stole nie było żadnych półmisków, talerzy, czy kubków. Król usiadł przy stole, oparł głowę na rękach i smutno się zamyślił.

Po wyjściu Garrona z błękitnej komnaty Kargiliana pomyślała, że egzamin pewnie trochę potrwa, a ona nie widziała się jeszcze z Krenewalem. – Wypadałoby spotkać się z tym, który zaraził Garrona, został ściągnięty i oczyszczony. – powiedziała na głos. – Nie mam oczywiście do niego żalu. Teraz jest Magiem Świetlistym, myśli i czuje inaczej niż wtedy. – kontynuowała monolog udając się do zachodniego skrzydła. – Chcę się z nim zobaczyć przede wszystkim jako oczyścicielka klasy najwyższej. – dokończyła szeptem stojąc przed drzwiami komnaty Krenewala.
Zapukała i weszła. Krenewal siedział w fotelu i patrzył w ogień, który płoną na kominku.
– Dzień dobry Krenewalu. – powiedziała królowa. – Dzień dobry Pani. – Krenewal zerwał się z fotela. – Nie musisz wstawać. Jestem Kargiliana i tak się do mnie zwracaj. – wyjaśniła. – Kargiliana Giranok? Królowa Harenwiku? – ni to zdziwił, ni ucieszył się Krenewal. – Teraz królowa Zjednoczonego Królestwa Harenwiku i Rawentalu. – uśmiechnęła się.
– Ogień sesme? Lubisz na niego patrzeć? – spytała siadając na drugim fotelu znajdującym się w komnacie Krenewala.
Krenewal pokiwał głową.
– Etiloe powiedziała mi, że to powinno mi pomóc. Ten ogień napełnia mnie siłą. Strasznie się cieszę, że jestem znów z wami, że znów kocham Etiloe. Tu jest cudownie. Trochę mnie dziwi wasza postawa. To bardzo dobre, takie całkowite przebaczenie. Jestem przecież jak niewierny mąż, który na dodatek nie wraca z własnej woli. Małżonka go ściąga na siłę do siebie i jeszcze się nim opiekuję. No, w przypadku Etiloe i mnie to prawie dosłowność, ale mnie chodzi o ogół magów. Etiloe mi tłumaczy, że to jest inaczej. To jest tak, jakbym był małżonkiem, który zaczął robić coś złego, kraść, pić, mordować, czy coś takiego. No i wy, jako ta żona, chcecie mnie uratować od całkowitej zagłady. Przebywałem przez dziesięć lat w ciemności, dookoła miałem zło i teraz dziwnie mi, kiedy dookoła jest samo dobro. Dziwnie, ale przyjemnie, bardzo przyjemnie. – wyrzucił z siebie. – A ty? Jak się czujesz? Czy wszystko już w porządku? – spytał.
Kargiliana się uśmiechnęła.
– Tak, już dobrze. Dziękuję bardzo. Mogę prosić o szklankę wody Krynigona? –
– A co to jest? Mam tylko wodę magów. – zakłopotał się Krenewal.
– To jest to samo. Krynigon, według legendy, jakoby odnalazł źródło, z którego pochodzi. Słyszałam od Ganiji, że ty masz wielki pociąg do wody. Podoba ci się jej czystość. To bardzo dobrze. Woda jest symbolem oczyszczenia i, jeśli cię to nie obrazi, proponowałabym ci częste kąpiele. Możesz się po prostu moczyć w wodzie. Zresztą Ganija ci wszystko powie albo już powiedziała. – uśmiechnęła się królowa. – Widzę, że mieszkasz sobie wygodnie. –
Krenewal skinął głową.
– Posłuchaj. Jeśli się nie obrazisz, chciałbym ci zadać jedno pytanie. Ty się poraniłaś przy ściąganiu mojej tajemnej mocy. Ganija potem mnie ściągnęła i ja nie rozumiem jak to jest, że moc ciebie poraniła, a ściąganie mnie fizycznie jej nic nie zrobiło. Możesz mi to wyjaśnić? – spytał nalewając wodę Krynigana do dwóch wysokich szklanek.
– Mogę oczywiście. Twojej mocy było bardzo dużo. Na mnie przypadła duża, chyba większa, jej część. Zwaliło sie to na mnie niczym lawina kamieni. Dla nas, Wielkich, tajemna moc jest bardzo ciężka, twarda. Rozwalałam tę moc systematycznie, ale ciągle było jej bardzo dużo. Nie wytrzymały moje mięśnie i układy wewnętrzne. Jak będziesz próbował podnieść coś bardzo, bardzo ciężkiego też może ci się stać coś podobnego. Ja nie próbowałam tylko podniosłam coś ciężkiego. Ściągnąć kogoś, wszystko jedno skąd, nie wiąże się z użyciem mięśni i siły, zwykłej siły fizycznej. – wyjaśniała spokojnie. – Dlaczego miałabym się obrazić? – spytała zdziwiona.
– Nie chciałem, żebyś myślała, że uważam, że jesteś słabsza. Etiloe mówiła mi, że ty jesteś bardzo zdolna, ale ja nie rozumiałem tego „niewytrzymania”. Teraz rozumiem. – powiedział Krenewal.
– A dlaczego nie przyszedł z tobą Garron? – spytał. – Garron jest na egzaminie u Wielkiego Mistrza proroków, którym jest mój tata, Mekkefal Giranok. – odparła Kargiliana. – On chce zostać prorokiem. A ty, myślałeś już nad specjalnością, której chcesz się uczyć? – spytała.
Krenewal zamyślił się na chwilę. – Myślałem o magii metamorficznej. – powiedział w końcu. – Wiem, że inne specjalności potrzebują różnych dro"gich i trudnodostępnych mine+ałów, które można uzyskać przetwarzając zwykłą i niepotrzebną sadzę, czy rdzę. – dodał.
Królowa skinęła głową. – Mirana Kringal, mistrzyni magii metamo+fozy, jest moją przyjaciółką. Chcesz, żebym się z nią skontaktowała i umówiła wam spotkanie? – spytała. – Jeśli to nie byłby problem, to chętnie skorzystam z pomocy. – powiedział Krenewal.
Kargiliana włączyła kanał telepatyczny i wywołała Miranę.
– Cześć, Gilia, co tam? – odezwała się Mirana. – Słuchaj, ściągnięty Krenewal chce być magiem metamorfozy. Ws+owadziłabyś jo jakoś? Wiesz wasz Wielki mistrz bardzo nie lubi oczyszczonych i sprowadzonych. – odparła. – Hm. Zasadniczo nie ma problemu, tylko muszę się zastanowić, kiedy. – powiedziała mistrzyni. – W porządku, zastanów się. –
Chwilę na łączu telepatycznym trwała cisza. Obie magiczki stosowały filtr telepatyczny, który sprawiał, że odbiorca słyszał tylko te myśli, które nadawca chciał mu przekazać. Kargiliana nie słyszała więc zatem, jak Mirana się zastanawia.
– A mógłby przyjść jutro w południe? – usłyszała królowa. – Myślę, że tak, zaraz mu przekażę. – odpowiedziała. – Dobra, to ja będę jutro na niego czekać, a teraz uciekam. Gdzieś posiałam mój magiczny nóż. Muszę go znaleźć i to szybko, wiesz, jakie ode mogą być niebezpieczne. – rzuciła Mirana. – Pa. – odparła szybko królowa i rozłączyła się.
– Mirana będzie na ciebie czekać jutro w południe. Mistrzyni mieszka na trzecim piętrze skrzydła wschodniego. – powiedziała do Krenewala wstając. – Miło się gawędzi, ale zgłodniałam bardzo. – uśmiechnęła się. – Na pewno jeszcze odwiedzimy cię z Garronem. – dodała, po czym uścisnąwszy Krenewalowi rękę, wyszła.

Garron wstał. Postanowił poczekać na ukochaną w błękitnej komnacie. – Pewnie załatwia jakieś ważne sprawy. – pomyślał. Idąc korytarzem zachodniego skrzydła minął się z chłopakiem ciągnącym za nogę… – Prosię! Prawdziwe żywe prosie! Na Kalkmota! – pomyślał król. Po wejściu do błękitnej komnaty usiadł przy stole i nalał sobie do szklanki Wody Krynigona. – Nie można przecież ciągle pić piwa. – powiedział w
przestrzeń.

Już w długim korytarzu zachodniego skrzydła Kargiliana wiedziała, że coś jest nie w porządku. Przekroczywszy próg jadalni stanęła jak wryta. Na środku klęczał chłopak. Miał wesołe zielone oczy, ciemne włosy i pociągłą twarz. Przed nim, na podłodze, leżało coś, co nie dawno było chyba prosięciem. W ręku trzymał magiczny nóż. Magiczne noże miały to do siebie, że można było nimi zdjąć skórę ze zwierzęcia, nie zmieniając jej kształtu. Tak samo można było oddzielić wszystkie mięśnie, kości i ścięgna. Magiczne noże jednak potrafiły się czasem sprzeciwiać woli, tego kto się nimi posługiwał. Wielu znanych magów zginęło przekłutych własnym magicznym nożem.
– Co ty robisz? – Kargiliana spytała patrząc ze zgrozą. Chłopak popatrzył na nią figlarnie.
– Mistrz Mirana kazała nam poznać anatomię jednego z magicznych zwierząt. Zakradłem się do chlewu na wsi i ukradłem prosiaka. – wyjaśnił chłopak.
– Skąd masz magiczny nóż? Nie wiesz, że uczniowie nie mogą mieć magicznych noży? A, i czy przpadkiem nie jest to magiczny nóż mistrza Mirany? – tonem nie wróżącym nic dobrego zapytała królowa.
Chłopak uśmiechnął się.
– Mirana młodsza mi go dała. – odparł.
Mirana młodsza była córką Mirany Kringal. Ze względu na zbieżność imion zwano ją młodszą.
– Mirana młodsza ci go dała, tak? A czy nie był to jednak nóż jej matki? – przesłuchanko trwało dalej.
– Tego nie mogę pani powiedzieć. – chłopak wyraźnie coś ukrywał.
Nóż w ręku chłopaka wykonał podejrzany ruch. Kargiliana zatrzymała go i wyrwała chłopakowi nóż z ręki.
– Jeszcze sobie krzywdę zrobisz. Człowieku! Posprzątaj to w tej chwili. – Kipiała złością niepokojąc się jednocześnie o zdrowie a może nawet życie chłopaka..
– Mówię posprzątaj. Za pięć minut ma tego nie być. Słyszysz? –
Chłopak patrzył zdziwiony.
– Przecież muszę dokończyć zadanie. – oponował.
– Niczego nie musisz kończyć. Osobiście zadbam o to, żebyś zobaczył się z dyrektorem szkoły. On ma swoje metody. Dowie się od kogo jest ten nóż. Sprzątaj. – poleciła.
Chłopak sprawiał wrażenie jakby dopiero teraz zrozumiał.
– Proszę pani, ale już nie będę. Proszę… Bardzo proszę… Ja bardzo chcę się uczyć. Myślałem, że to będzie najlepsza metoda. Wiem, że w książce są te ryciny, ale wydawało mi się, że tak będzie lepiej. Proszę nic nie mówić. – prosił.
Kargiliana patrzyła bardzo srogo.
– Sprzątaj. Potem porozmawiamy. –
Chłopak posprzątał. Stał teraz ze spuszczoną głową.
– Przepraszam. – Wyszeptał. – Już nie będę. –
Kargiliana popatrzyła na niego.
– Na pewno nie będziesz?
– Na pewno.
– To powiedz mi jeszcze skąd Mirana młodsza miała magiczny nóż. –
– Od mistrza Mirany. – wyjawił.
Kargilianę oblał zimny pot.
– A jednak! Wykradła matce? –
Chłopak skinął głową. Kargiliana z sykiem wciągnęła powietrze.
– Współczuję jej. Mirana to twarda sztuka. Lekko to Mirana młodsza mieć nie będzie. – pokiwała głową. – Słuchaj, nie powiem nic dyrektorowi, ale był to pierwszy i ostatni taki wybryk. Co by było, gdyby nóż wyrwał ci się spod kontroli? Gdybyś został znaleziony obok tego prosięcia, na podłodze wykrwawiony? – królowa miała łzy w oczach. – Jesteś zdecydowanie za młody na śmierć. Aha, pójdź jutro do tych gospodarzy, którym ukradłeś prosię i oddaj im chociaż pieniądze. Będziesz miał potrzebną sumę? – spytała. – A ile taki prosiak kosztuje? – spytał chłopak. – Na północy kosztuje 400 knyhówIdź do szkoły. Nie mów Miranie co się stało. Ja to sama załatwię. No idź już. – popędzała.
Chłopak wyszedł z jadalni.
Królowa usiadła przy stole. – Skąd się biorą u młodych takie głupie pomysły? – westchnęła. Stół był nadal pusty. – Dlaczego dzisiaj nic nie ma na kolację? – dziwiła się. – Czyżby dyżur w kuchni przypadł… Miranie! – Kargiliana wstała gwałtownie od stołu. – Ona ciągle szuka swojego magicznego noża. –
Kargiliana ruszyła w stronę wschodniego skrzydła. Po drodze jednak wstąpiła do błękitnej komnaty.
– Garruś, kochanie, dawno już po egzaminach? – spytała przytulając się do ukochanego. – Egzaminy zdałem, będę prorokiem. – Garron odwzajemnił uścisk, więc przytulali się na całego. – Czy ty wiesz, co ja widziałem dziś w korytarzu zachodniego skrzydła? – wyszeptał jej do ucha. – Nie wiem, a skąd mam wiedzieć? – odszepnęła. – Młodego chłopaka, chyba ucznia, ciągnącego za nogę prawdziwe, żywe prosię. –

7 replies on “Rozdział ósmy”

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink