Kargiliana została sama. Usiadła na postumencie, który przedtem zajmował delfin. Podciągnęła nogi, oplotła je rękami i oparła na nich brodę. Zamyśliła się.
– Szłam tym tunelem prosto, potem skręciłam w lewo, potem dwa razy w prawo. Później chyba dwa razy w lewo. Tak na pewno dwa razy w lewo. Potem raz w prawo, raz w lewo i jeszcze raz w prawo, i doszłam do tych żelaznych drzwi. Zakładając, że pod tą fontanną zaczyna się ten tunel, to idąc tak, dojdę do zamku. Czyżby byli tak zuchwali, że tego swojego werhoda umieścili pod naszym zamkiem? A może to nie czarni? Ale po co Wielkim byłby taki werhod? Gdyby to były jakieś badania, to nie trzymanoby ich w takiej tajemnicy. Nie, to muszą być czarni. Czyżby te ich podziemne korytarze doszły aż tak daleko? Czyżby ich podziemne kwatery dochodziły aż do Fanerum? Po unicestwieniu werhoda trzeba będzie zniszczyć również ten tunel. -– rozmyślała Kargiliana.
Nadeszli Wielki Parkenwil i Wielki Margan, wielcy mistrzowie magii poszukiwawczej i oczyścicielskiej, a wraz z nimi Kapert.
– Kargiliano. – zaczął Wielki Margan wyrywając ją z zamyślenia. – Parkenwil znalazł początek tunelu tuż pod naszymi lochami, a teraz Kapert przybiega z wieścią, że ty odkryłaś coś tutaj. – kontynuował zdziwiony. – Myślę, Wielki Mistrzu, że pod naszymi lochami jest koniec tego tunelu. Przeanalizowałam drogę, jaką pokonałam w swoim śnie i wiem, że jeśli ten tunel zaczynałby się tutaj, to jego koniec, pomieszczenie z klatką z wielkim werhodem znajdowałoby się dokładnie pod naszym zamkiem. – odparła. – Zuchwałość czarnych jest niesamowita, skoro zdecydowali się doprowadzić ten tunel pod samo serce magii świetlistej. – kontynuowała.
Wstała.
– Popatrzcie tutaj Wielcy. To jest znak czarnych. Sprawdź, proszę, Wielki Parkinwalu czy moje przypuszczenia są właściwe. – Wstała odsłaniając postument. –
Parkenwil wyjął kalefas. Przyłożył go do postumentu i wymruczał kilka zaklęć.
– To jest wejście do tego tunelu, z całą pewnością. Pod zamkiem jest jego koniec. I co teraz? Kargiliana popatrzyła na swojego mistrza i Wielkiego Mistrza. – Teraz muszę się skontaktować z Wielkim Farinramanem i Welkim Korindem. Musimy wspólnie zorganizować misję ratującą świat. – powiedział Wielki Mistrz Margan.
Parkenwil pokiwał głową.
– Chyba mówisz rozsądnie, Marganie. Oprócz oczyścicieli i walczących powinni z wami iść uzdrowiciele. – powiedział. – Powiedz mi Kargiliano, kto ciebie uczył oczyścicielstwa? Wydaje mi się, że masz bardzo duże umiejętności. – spojrzał pytająco na Margana. Ten pokiwał głową potwierdzająco.– .
Kargiliana uśmiechnęła się.
– Jak myślisz? Wielki Margan oczywiście. Wtedy był jeszcze mistrzem, ale niedługo potem został Wielkim. – odparła.
Wielki Margan uśmiechnął się. – Kargiliana była bardzo zdolną uczennicą, dziś jest bardzo zdolnym magiem. Uważam, że jej wiedza i umiejętności dorównują tym, które posiada mistrz Kapert. – dodał. – Momentami nawet mnie przewyższa. Ostatnio, kiedy oczyszczałem Wielkiego… – Kargiliana nie dała dokończyć swojemu mistrzowi. Przeskoczyła przez kamienne obrzeżenie fontanny i objęła Kaperta z całych sił. – To był wypadek, Kapert, to był wypadek. To mogło się zdarzyć każdemu. Nie pozwolę, żebyś uważał się za gorszego maga ode mnie. Wtopienie w lustra Garrinbala nie było błędem magicznym. Zrobiłeś wszystko, co należało w takiej sytuacji zrobić. – mówiła dobitnie wciąż obejmując mistrza. – Dołączam się do słów Kargiliany. Nie jesteś od niej gorszy. Gdyby Kargiliana nie musiała rządzić Haren… Znaczy Zjednoczonym Królestwem Harenwiku i Rawentalu, mielibyśmy w Fanerum dwoje mistrzów oczyścicieli. – Powiedział Margan.
– Ród Giranok z dziada pradziada jest rodem magów. Wszyscy z tego rodu byli zdolni, więc dlaczego Gilia miałaby być wyrodną córką? – dodał.
Doszli do zamku. Kargiliana, Kapert i Wielki Margan skierowali się do drzwi prowadzących do wieży.
– Idziesz od razu do Farinramana i Korinda? –- spytał Parkenwil Margana..
Ten skinął głową.
Gdy Margan znalazł się w swojej pracowni podszedł do ekranu wiszącego na ścianie. Ekrany takie służyły do porozumiewania się. Mieli je Wielcy Mistrzowie. Margan wywołał Korinda, Wielkiego Mistrza walczących.
– Korindzie, powiedz ilu walczących trzeba, aby zniszczyć werhoda dwa razy większego niż normalnie? -– spytał
– A widziałeś gdzieś takiego werhoda? – Korind zbladł. – Niestety tak, więc ilu? – dopytywał Margan. – Do zabicia dorosłego werhoda potrzebnych jest przynajmniej dwóch magów najwyższej klasy, trzech wyższej albo czterech wysokiej. Skoro werhod jest dwa razy większy, to i ilość magów trzeba pomnożyć razy dwa. – odparł Korind. – Czyli potrzebujemy co najmniej czterech walczących najwyższej klasy. A gdyby to był mistrz albo nawet ty, Wielki Mistrzu? – Korind zamyślił się. – Myślę, że z mistrzem poradzilibyśmy sobie we dwóch. Niestety, jak wiesz, od roku nie mamy mistrza. Obecnie w zamku znajduje się dwóch walczących klasy najwyższej, trzech klasy wyższej i dwóch klasy wysokiej. No i ja, oczywiście. Gdzie widziałeś takiego werhoda? – Widać było, że Korind jest zdenerwowany. Jego palce wybijały na stole w jego pracowni jemu tylko znany rytm. – Właściwie to nie ja go widziałem, tylko Kargiliana Giranok, oczyściciel klasy najwyższej, w śnie nakierowanym przez jej brata. Wyśniła długi tunel wypełniony mocą tajemną, na którego końcu znajdowało się pomieszczenie, w którym był ten dwókrotnie większy werhod w ogromnej, szmaragdowej klatce. – odparł Margan. – Czy mógłbyś przyjść do mnie, do pracowni? Zaproszę też Farinramana. Musimy wejść w ten tunel: myoczyściciele, aby zniszczyć moc tajemną, wy walczący, aby unicestwić werhoda i uzdrowiciele, bo w każdej chwili, któremuś z nas może stać się coś złego pod wpływem mocy tajemnej. Chcę z wami omówić szczegóły tej misji. – dokończył Wielki Mistrz oczyścicieli.
Kargiliana po powrocie z miasta udała się wraz z Kapertem do pracowni oczyścicieli. Kapert zawołał też Ganiję. – To jakaś obrzydliwa inwazja czarnych. Oni chcą nam zrobić coś bardzo złego. Przychodzi wam do głowy, co to może być? – wykrzyknęła Kargiliana. – Szczerze, wolę nie mieć pojęcia, co oni kombinąją. Ważne jest to, że im przeszkodzimy. Oczyścimy tunel z mocy tajemnej, zabijemy werhoda i zniszczymy tunel na zawsze. – odparł Kapert. – W sumie masz rację. – Kargiliana siadła na krześle i od razu sięgnęła po dzbanek z piwem Kalkmota. Nalała go sobie do kubka i wypiła jednym duszkiem. – Bardzo się denerwuję tą sytuacją. Z jednej strony chciałabym już tam być, niszczyć to całe zło. Z drugiej jednak wiem, że do tak poważnej misji trzeba się przygotować. – nalała sobie drugi kubek Kalkmotowego płynu. – Ciekawe czy Wielki Margan zarządzi napełnienie w Salach Mocy, czy przed kominkami z Drzewem Sesme. – kontynuowała. – Wolałabym Salę Mocy, bo dym nigdy nie napełni cię tak dokładnie, jak piasek, woda, ogień i powietrze. – powiedziała Ganija. – Kargiliana pewnie by wolała ogień, skoro umie pobierać wprost z ognia. – uśmiechnął się Kapert. – Umiesz pobierać prosto z ognia? – Ganija aż pochyliła się w stronę królowej ze zdziiwienia. – Umiem. Farinraman mnie nauczył. Przed tak wielką i ważną misją wolałabym jednak Salę Mocy. Zgadzam się z Ganiją. – odpowiedziała Kargiliana.
W tym momencie do drzwi pracowni oczyścicieli zastukał nieśmiało Farrusan. – Zdaje się, że znaleziono miejsce przebywania tego dwa razy większego werhoda, a królowa Kargiliana znalazła tunel do niego prowadzący. Myślę, że moi dworzanie i ja, moglibyśmy się przydać w misji likfidowania tego bur… tego… – Farrusan, ciągle stojący w progu, zaciął się, nie mogąc nazwać tego… – Cholerstwa. – dokończyła za to Kargiliana poparta skinięciem głową przez Kaperta. – Co tak stoisz w progu? Krzesła jeszcze są. – dodała królowa. – Ale ja nie śmiem. Ja… – – Ty, Farrusanie, jesteś zdaje się oczyścicielem, prawda? A to jest pracownia oczyścicieli, więc dlaczego nie śmiesz? – Nikt siedzących w pracowni nie wtrącał się w diarog dwóch monarchów. – Ale ja jestem walczącym, byłem zarażony, a ty, Kargiliano to odkryłaś i z twojego rozkazu zostałem oczyszczony. Ja naprawdę… – – Słusznie zauważyłeś, że byłeś i zostałeś. Teraz nie jesteś, więc nie zostaniesz wykluczony spośród grona oczyścicieli. Chodź, przygotowujemy się mentanie do tej misti. – dokończyła Kargiliana wskazując Farrusanowi krzesło. Król Giwenordu usiadł. Jego oczy wypełniły się radością, choć po twarzy spłynęły dwie łzy. – tak się cieszę, że mogę być z wami. Nie wiem kto i jak zaraził mnie i moich dworzan. Nie wiem, jak to się mogło stać, że tego nie zauważyłem. – powiedział Farrusan i wyraźnie się odprężył. – Ile w zamku jest Sali Mocy? Nie pamiętam. – zwrócił się z pytaniem do Kaperta. – Sam nie pamiętam dokładnie. Dwanaście czy piętnaście, coś koło tego. – – Trochę mało, jak na całą naszą grupę. – zauważył Farrusan. – Przypuszczam, że nas rozdzielą. Ci, którzy umieją pobierać moc z ognia Sesme, zostaną zaproszeni do kominków, a pozostali do Sal Mocy. – odparł mistrz, znacząco na Kargilianę.
W tym samym czasie w pracowni Wielkiego Margana, spotkali się Wielki Farinraman, Wielki Mistrz uzdrowicieli, Wielki Korindal, Wielki Mistrz walczących i sam Wielki Margan, Wielki Mistrz oczyścicieli. Wielki Margan przedstawił całą sprawę od początku. Przeprosił, że nie poprosił o pomoc mistrza Kaperta, ale uznał, że mistrz powinien zajmować się sprawami zamku, bo królowa Kargiliana ich tak dobrze nie zna. Opowiedział sen Kargiliany, przedstawił wynik poszukiwań Wielkiego Parkenwila. Zaproponował plan działania.
– Wejdziemy do korytarza od strony fontanny: walczący, uzdrowiciele i my, oczyściele. Dojdziemy aż do żelaznych drzwi usuwając z korytaża całą moc tajemną. Wejdziemy do pomieszczenia, w którym przebywa werhod.i walczący go unicestwią, a oczyściciele oczyszczą aurę. Wyjdziemy w naszych najniższych lochach i zasypiemy korytarz. Czy to dobry plan? – spytał. –
– Mam pytanie. – Odezwał się Wielki korindal. -– Czy ten wielki werhod jest na jakiejś uwięzi? -–
– Zapomniałem o tym powiedzieć. Werhod siedzi w klatce ze szmaragdu. – uściślił Wielki Margan.–
– To dobrze. Będzie go łatwiej zgładzić. Ktoś chciał go namówić do współpracy skoro zamknął go w klatce ze szmaragdu właśnie. – dodał Wielki Korindal. – Pozostaje jeszcze kwestia uzdrowicieli. – Wielki margan zwrócił się do Wielkiego Farinramana. – Rola uzdrowicieli w tym przedsięwzięciu jest jasna. Mistrz Merfes opowiedział mi, co się stało z Kargilianą pod czas ściągania tajemnej mocy Psoruga. To może zdarzyć się każdemu w tym korytarzu. – odezwał się Wielki Farinraman. – Trzeba wziąć ze sobą duże ilości eliksirów: przeciwbólowego, na złamania i zranienia wewnętrzne, a także cucące i wyciąg z Drzewa Sesme, który jest dużo skóteczniejszy w uzupełnianiu Świetlistą Mocą niż choćby największa ilość piwa Kalkmota. – dokończył. – I przed tą misją każdy musi napełnić się Śetlistą Mocą od czubków paznokci u nóg po końcówki włosów na głowie.–- powiedział Wielki Korindal. – Tak. Ci, którzy nie umieją czerpać mocy prosto z ognia, udadzą się do Sal Mocy a ci, którzy umieją, przed kominki. – stwierdził Wielki Margan wstając. – Do pracy, panowie. Wszystkie ręce na pokład. –
Po napełnieniu się Świetlistą Mocą, co trwało około trzydziestu minut, grupa dwudziestu siedmiu magów: dziewięciu oczyścicieli – Wielkim Marganem, Kapertem, Kargilianą, Ganiją oraz pięcioma oczyścicielami z dworu Farrusana – Gornakiem, Farminą, Kronragiem i Manają; dziewięciu walczących – Wielkim Korindalem, Lolkretem i siedniu walczącymi ze świty Farrusana z samym królem na czele – Ginerem, Kowraną, Mirganą, Kefnarem, Janigą i Krysanem; oraz dziewięciu uzdrowicieli – Wielkim Farinramanem, Merfesem, Joni i Grendelem, królem Kardaganu z pięcioma dworzanami – Germelem, Jasweną, Jemilą oraz Garmanem spotkała się na dziedzińcu zamku i wyruszyła w stronę fontanny. Szli odprowadzani wzrokiem ciekawych magów, a potem, kiedy wyszli już z zamkowego dziedzińca w miasto, przechodniów i kupców.
– Tylu magów kręci się po mieście, będzie coś niedobrego. Czego oni tu chcą? Niech siedzą w swoim zamku. – usłyszeli komentarz korpulentnej mieszczanki.–
Grupa magów nie zwracała uwagi na tę i inne wypowiedzi. Wiedzieli dobrze, że ich misja jest ważna nietylko dla magów, lecz również dla zwykłego ludu. Doszli do fontanny. Czterech silnych mężczyzn próbowało podnieść delfina i umieścić na postumencie. Nie udawało się to im i strasznie się denerwowali. Kiedy zobaczyli magów, przekleli, splunęli i uciekli.
– Psia ich mać. Magowie. Zwiewamy, bo nie wiadomo, czego oni chcą. –
– Masz rację. Pieprzeni magowie, zawsze przynoszą nieszczęście. -–
Magowie, poinformowani dokładnie co przynoszą, zabrali się do roboty. Wielki Margan zaczął otwierać wejście do tunelu. Przyłożył do postumentu kartagal. Położył go na płasko, ale i tak kartagal zadrżał.
– Kalijaner. –
Z postumentu trysnęły iskry. Trwało to jakieś pięć sekund i nic poza tym.
– Kalejanernah. –
Wzmocnienie zaklęcia również nic nie dało, ale gdy je powtórzył trzy razy, wejście stanęło otworem. Magowie weszli do środka. Kargilianie w jednej chwili przypomniał się sen. Czuła się tak, jakby miała przeżywać go jeszcze raz.