Categories
Moja książka - Niepokoje w Fanerum

Rozdział dwunasty

Trochę długo na niego czekaliscie, ale jest, wreszcie jest i też się w nim dużo dzieje. Dość powiedzieć, że królowa się wstydzi i ma wyrzuty sumienia.

Po tym jak Kargiliana razem z Ganiją odprowadziły mistrza Kaperta do jego komnaty, Kargiliana zawołała swojego brata, żeby sprowadził na niego dobre, łagodzące sny. Następnie udała się do swojej Błękitnej Komnaty, aby skontaktować się z Kronepukiem i Goljarinem.
– Goljarin, Kronepuk. – napisała na tannakanie. – Jesteśmy królowo. – przeczytała odpowiedź. – Poproszę o raporty. To, że oczyszczeni znajdują się już w zamku wiem. A co z kucharzem? – spytała. – Kucharz także jest już oczyszczony. Zamek w południowej stolicy Zjednoczonego Królestwa wygląda już jak na zamek królewski przystało. Wróciły dywany i arrasy, posadzki lśnią od czystości, królewskie podwójne łoże czeka na Wasze Królewskie Mości w sypialnej komnacie. – pisał Kronepuk. – Mam teraz dla was kolejne rozkazy. Poślijcie w moim imieniu ową ósemkę cichociemnych na gradicę z Giwenordom, aby zrobili tam to samo, co na południu. Mają oczyścić zarażonego króla i dwór, i wszystkich innych z królestwa poprzez wezwanie do ognia. Następnie niech udadzą się do wschodniej granicy i to samo zrobią w stosunku do Kardegadu. – napisała królowa. – Tak jest, Jaśnie Pani. – odpiSali obaj ministrowie. Gdy Kargiliana odłożyła tannakan spojrzała na Garrona. – Właśnie wysłałam ośmiu z naszych cichociemnych, którzy są jednocześnie oczyścicielami, na granicę z Giwenordem, aby oczyścili poprzez wezwanie do ognia króla i cały giwenordzki dwór. Potem mają się udać na granicę z Kardeganem i tam uczynić to samo. Przepraszam, że nie uzgodniłam tego z tobą. Jest to kontynuacja działań, które rozpoczęłam, kiedy ty dochodziłeś do siebie po oczyszczeniu. – powiedziała poważnie. – To królowie Giwenordu i Kardegonu też są zarażeni? – zdziwił się król. – Dlaczego mówisz mi o tym dopiero teraz? – spytał. Kargiliana westchnęła. – Najpierw ty miałeś egzaminy, potem była checa z prosięciem, później była checa z Garinbalem, no jakoś tak… – Kargiliana urwała. – Ale porozmawiać z Wielkim marganem miałaś czas. – zauważył Garron. Kargiliana spuściła głowę. – Przepraszam cię. Masz rację. Rządzimy Zjednoczonym Królestwem oboje. – powiedziała cicho. Chwilę w Błękijn.ej Komnacie trwała cisza. W końcu przerwał ją Garron. – Dobrze, Giliano, przecież się nie gniewam. Powiedz mi jeszcze, kiedy wracamy do siebie? – spytał. – To zależy od ciebie. Jeśli chcesz wrócić do Zjednoczonego Królestwa jako prorok klasy wysokiej, to pewnie za trzy tygodnie. Tata obiecał, że twój kurs będzie bardzo intensywny, za to krótki. Jeśli wolałbyś codziennie teleportować się tutaj na lekcję, a potem z powrotem, to za pięć dni. Muszę jeszcze wykonać jedno zadanie, które zlecił mi Wielki Mistrz. Wielkiemu Mistrzowi się nie odmawia, poza tym teraz, kiedy Kapert nie czuje się dobrze, zostaję tylko ja, bo Ganija ma klasę wyższą, nie najwyższą. – mówiła. – Aaaa, no i jeszcze jarmark. Byłeś kiedyś na jarmarku w Fanerum? – spytała. – Nie. – odparł król. – No właśnie. To trzeba zobaczyć. – stwierdziła. Garron zamyślił się. – Może lepiej będzie, jeśli zrobię tutaj klasę wysoką

Trochę długo na niego czekaliscie, ale jest, wreszcie jest i też się w nim dużo dzieje. Dość powiedzieć, że królowa się wstydzi i ma wyrzuty sumienia.

Po tym jak Kargiliana razem z Ganiją odprowadziły mistrza Kaperta do jego komnaty, Kargiliana zawołała swojego brata, żeby sprowadził na niego dobre, łagodzące sny. Następnie udała się do swojej Błękitnej Komnaty, aby skontaktować się z Kronepukiem i Goljarinem.
– Goljarin, Kronepuk. – napisała na tannakanie. – Jesteśmy królowo. – przeczytała odpowiedź. – Poproszę o raporty. To, że oczyszczeni znajdują się już w zamku wiem. A co z kucharzem? – spytała. – Kucharz także jest już oczyszczony. Zamek w południowej stolicy Zjednoczonego Królestwa wygląda już jak na zamek królewski przystało. Wróciły dywany i arrasy, posadzki lśnią od czystości, królewskie podwójne łoże czeka na Wasze Królewskie Mości w sypialnej komnacie. – pisał Kronepuk. – Mam teraz dla was kolejne rozkazy. Poślijcie w moim imieniu ową ósemkę cichociemnych na gradicę z Giwenordom, aby zrobili tam to samo, co na południu. Mają oczyścić zarażonego króla i dwór, i wszystkich innych z królestwa poprzez wezwanie do ognia. Następnie niech udadzą się do wschodniej granicy i to samo zrobią w stosunku do Kardegadu. – napisała królowa. – Tak jest, Jaśnie Pani. – odpiSali obaj ministrowie. Gdy Kargiliana odłożyła tannakan spojrzała na Garrona. – Właśnie wysłałam ośmiu z naszych cichociemnych, którzy są jednocześnie oczyścicielami, na granicę z Giwenordem, aby oczyścili poprzez wezwanie do ognia króla i cały giwenordzki dwór. Potem mają się udać na granicę z Kardeganem i tam uczynić to samo. Przepraszam, że nie uzgodniłam tego z tobą. Jest to kontynuacja działań, które rozpoczęłam, kiedy ty dochodziłeś do siebie po oczyszczeniu. – powiedziała poważnie. – To królowie Giwenordu i Kardegonu też są zarażeni? – zdziwił się król. – Dlaczego mówisz mi o tym dopiero teraz? – spytał. Kargiliana westchnęła. – Najpierw ty miałeś egzaminy, potem była checa z prosięciem, później była checa z Garinbalem, no jakoś tak… – Kargiliana urwała. – Ale porozmawiać z Wielkim marganem miałaś czas. – zauważył Garron. Kargiliana spuściła głowę. – Przepraszam cię. Masz rację. Rządzimy Zjednoczonym Królestwem oboje. – powiedziała cicho. Chwilę w Błękijn.ej Komnacie trwała cisza. W końcu przerwał ją Garron. – Dobrze, Giliano, przecież się nie gniewam. Powiedz mi jeszcze, kiedy wracamy do siebie? – spytał. – To zależy od ciebie. Jeśli chcesz wrócić do Zjednoczonego Królestwa jako prorok klasy wysokiej, to pewnie za trzy tygodnie. Tata obiecał, że twój kurs będzie bardzo intensywny, za to krótki. Jeśli wolałbyś codziennie teleportować się tutaj na lekcję, a potem z powrotem, to za pięć dni. Muszę jeszcze wykonać jedno zadanie, które zlecił mi Wielki Mistrz. Wielkiemu Mistrzowi się nie odmawia, poza tym teraz, kiedy Kapert nie czuje się dobrze, zostaję tylko ja, bo Ganija ma klasę wyższą, nie najwyższą. – mówiła. – Aaaa, no i jeszcze jarmark. Byłeś kiedyś na jarmarku w Fanerum? – spytała. – Nie. – odparł król. – No właśnie. To trzeba zobaczyć. – stwierdziła. Garron zamyślił się. – Może lepiej będzie, jeśli zrobię tutaj klasę wysoką
? Wyższą i najwyższą będę później robił tak skacząc, ale wysoką wolę zrobić tu na miejscu. – zdecydował. Kargiliana uśmiechnęła się. – A jak upłynęła pierwsza lekcja? – spytała. – Na razie uczę się przyrządów, który jak się nazywa i do czego służy. Dzisiaj poznałem połowę tych, które leżą u ojca na półkach. – odparł król. – Ooo, mówisz na tatę "ojciec"? – zdziwiła się mile królowa. – Tak ustaliliśmy przy pierwszym spotkaniu. Ojciec nalegał, żebym do niego mówił "tato", ale ja źle bym się z tym czuł. Osiągnęliśmy więc kompromis w postaci ojca. – roześmiał się Garron.
W tym momencie usłyszeli pukanie do drzwi. Po chwili do komnaty wszedł Kelkemer. – Słyszałem, że mam ci ustawić sny, siostrzyczko. – powiedział. – co? Ustawić sny? – zdziwił się Garron. – Po co? Na co? Czemu Gilię chcesz ustawiać? – pytał. – Dzisiaj mogę mieć złe sny. Mogę krzyczeć przez sen i robić jakieś dziwne rzeczy. Nie budź mnie. – oznajmiła.
Garron zmarszczył brwi.
– Dlaczego mam cię nie budzić? Przecież takie złe sny to nic dobrego – zaniepokoił się.
– Tak kochanie, masz rację. Tylko, że te sny będą ustawione na rozwiązanie problemu tak wielkiej obecności czarnych wśród nas. Nie wiem, z czym się w nich spotkam. Muszę jednak wyśnić ten sen do końca. – wyjaśniła królowa.- Jak mam ci ustawić te sny, siostrzyczko, to musisz się położyć do łóżka. Magia sennych działa bardzo szybko. Zaśniesz dosłownie w pięć minut. – powiedział Kelkemer. – Hm. No dobrze, to idę się przygotować do snu. – powiedziała.
Kiedy i Kargiliana i Garron leżeli już w łóżku, Kelkemer zaczął swoje czary.
– Zaczynamy siostrzyczko. Połóż się wygodnie. – zarządził.
– Trochę się boję. Jak ty to zrobisz? – zapytała Kargiliana.
-Nie bój się. To nie boli i nie jest nieprzyjemne. Po prostu nakieruję twoje sny na ten temat i sprawię, żebyś śniła prawdę, bo chyba o prawdę wam chodzi, prawda? – ni to stwierdził, ni zapytał senny.
Kargiliana skinęła głową. Kelkemer położył ręce na jej głowie. Mruczał zaklęcia, a Kargiliana czuła, że, pomimo strachu, powoli zasypia. W końcu zasnęła.
– Miłej nocy Garron. Może ciebie też uśpić? – spytał Kelkemer.
– Dziękuję Kelkemer, nie potrzeba. Miłych snów. – odparł król.

Szła wąskim korytarzem. Korytarz był bardzo długi. Jego koniec ginął w ciemnościach. Szła już bardzo długo. Korytarz zakręcał raz w prawo, raz w lewo i ciągle nie docierała do końca. Bała się. Ona, która bez żadnych wątpliwości i strachu ściągała na siebie tajemną moc czarnych, która oczyszczała zarażonych, choć już nie raz ból w lewej ręce podpełzał do serca grożąc śmiercią. Bała się i to bardzo. Korytaż wypełniony był mocą tajemną. Za każdym zakrętem było jej coraz więcej.
Korytarz znów skręcił.
– Kiedy będzie koniec? –
Myślała ze strachem, że nigdy nie dojdzie do końca, ale szła. Wiedziała, że musi iść, że musi dojść tam, gdzie korytarz się kończy. Kolejny zakręt, a za nim pułap korytarza bardzo się obniżył.
– To nie korytarz. To jakiś cholerny tunel. –
Potworne zimno przenikało do szpiku kości. Zziębnieta zmęczona szła wciąż do przodu. Tunel schodził w dół, wciąż w dół. Robiło się coraz zimniej. Następny zakręt, a za zakrętem aż ją zatchnęło.
– Na Kalkmota! –
Natężenie tajemnej mocy znacznie wzrosło. kargiliana miała wrażenie, że się podwoiło, a może nawet potroiło. Wąski, niski tunel wypełniony był gęstniejącą cały czas złą aurą. Przedzierała się jak przez gęste błoto. Błoto, które powoli zaczęło przypominać zastygającą lawę.
– Nie wrócę. Zostanę tu. To za chwilę będzie tak gęste, że mnie nie wypuści. Garron! –

Wtedy Garron obudził się po raz pierwszy. Spojrzał na ukochaną. Jej twarz wyrażała strach, przerażenie. Garron zamknął oczy i znów je otworzył. Wyraz twarzy Kargiliany nie zmienił się. Pamiętał o jej prośbie, żeby jej nie budzić, ale na widok tej twarzy, twarzy osoby znękanej straszliwym przerażeniem, zalękły się w nim wątpliwości.
– A jak jej grozi jakieś niebezpieczeństwo? A jak jej tam źle? A może jednak powinienem ją obudzić? O czym ona śni? Gdzie ona jest? –
Wyraźna prośba Kargiliany wciąż brzmiała mu w głowie:
– Nie budź mnie… To będą ustawione sny… –
Próbował przypomnieć sobie cokolwiek o ustawionych snach, ale nic nie przychodziło mu do głowy. W końcu odwrócił się, aby nie patrzeć na Kargilianę. Wiedział, że jeśli jeszcze chwilę popatrzy na nią, to nie zdoła się oprzeć i obudzi ją. Zamknął mocno oczy i starał się zasnąć. W końcu zasnął.

Brnęła przez ciemność. Ciemność twardą i szorstką. Wszystko tu było obce i bolesne. Ciemność była czarna i nieprzenikniona. Wyciągnęła przed siebie ręce. Poruszała się jak ślepiec.
– Triatan. Gdzie ja mam triatan? Muszę sobie poświecić. –
Sięgnęła po triatan, ale nie miała kaliebusa.
– Co ja tu robię? Bez przyrządów, bez niczego. Ratunku! –

Garron obudził się po raz drugi. Kargiliana leżała obok niego zlana potem, z przerażeniem malującym się na twarzy. Pamiętał o jej prośbie, choć tym razem szarpały nim jeszcze większe wątpliwości. Nie obudził jej jednak. Odwrócił się ponownie i zasnął.

Ratunek znikąd nie nadchodził. Czerń wokół niej drgała, wyła, boleśnie biła po twarzy.
– Nie wrócę. Kochanie moje. Kto mnie tu wysłał? Nie wrócę. –
Płakała. Płaczem strachu i bólu, bólu rozstania i bólu ciała. Miała wrażenie, że pękają jej oczy, wnętrzności już dawno jej pękły. Jej ręce uderzyły w coś twardego. Zatrzymała się. Próbowała przeniknąć czerń dookoła, aby zobaczyć o co uderzyła. Nic z tego. Próbowała zaświecić sobie. Nic z tego. Wszystkie czary odbijały się jak od muru ochronnego. Wytężyła umysł.
– Muszę sprawdzić co jest za tym murem. Muszę wiedzieć, gdzie jestem. –
Jej myśl przeniknęła w końcu mrok. Rozświetliła czerń, choć kosztowało ją to wiele sił. Zobaczyła przed sobą wielkie, kute z żelaza drzwi. Grube na conajmniej pół metra. Za tymi drzwiami było coś złego, strasznego. Musiała przeniknąć przez te drzwi. Musiała za nie zajrzeć. Wytężyła jeszcze raz umysł. Opadała już z sił. Wniknęła do środka. To, co zobaczyła za drzwiami w pierwszej chwili odebrało jej oddech i możność jakiegokolwiek ruchu. Zobaczyła wielkiego potwora. Potwór ten zamknięty był w klatce ze szmaragdu. Szamotał się i wrzeszczał. Strasznie wrzeszczał. Wrzasku tego nie było słychać na zewnątrz. Potwór miał wielką, owalną głowę, osadzoną na długiej szyi. Miał osiem nóg, wielki tułów, przypominający z wyglądu wielką bryłę bazaltu, i ogon. Był to ogromny werhod. Nie myślała już o niczym. Bała się. Zaczęła krzyczeć. Krzyczała wcale nie gorzej od werhoda. Była pewna, że nigdy czegoś takiego nie widziała ani na podstawach magii walki, ani nigdy potem. Krzyczała z piersi, gardła, głowy, całego ciała. W jej krzyku nie było słów. Nieartykułowany wizg, pisk i wrzask.
– Wahhhraaahrrrraaaahh. –

Garron obudził się po raz trzeci. Popatrzył na Kargilianę. Nie wiedział co ma robić.
– To chyba przesada. Muszę ją obudzić. Jej grozi jakieś niebezpieczeństwo. Mówiła, że mam jej nie budzić, ale ona… Gilia! Gilia! –
Szarpał ją, ale nie tak łatwo jest wybudzić kogoś z ustawionego snu.
– Gilia! Obudź się! Gilia! –
Bał się teraz nie gorzej od niej. Nie wiedział, co ma robić. Chciał iść po Kelkemera, ale nie pamiętał, gdzie on mieszka. Myślał, żeby pójść po Mekkefala, ale był zbyt nieśmiały. Inne pomysły nie przychodziły mu do głowy. Wstał w końcu i oblał Kargilianę wodą magów.

Otworzyła oczy. Rozejrzała się dookoła, nie poznając pomieszczenia, w którym się znajdowała. Rozpoznała w końcu Garrona.
– Garron! Kochanie! – Rzuciła mu się na szyję.
– Dzięki. Dzięki serdeczne! Gdyby nie ty, umarłabym chyba ze strachu. Dzięki bardzo. – Garron był oszołomiony.
– Wiem, że mówiłaś mi, żebym ciebie nie budził, ale tak strasznie krzyczałaś. Czułem, że ci grozi jakieś wielkie niebezpieczeństwo. Miałem rację? –
– Miałeś. W zasadzie nic by mi się pewnie nie stało, to był tylko sen, ale nie miałam już siły wracać. Dziękuję ci naprawdę bardzo, bardzo, bardzo. –
Resztę nocy przespali już spokojnie.

No i jak, panie i panowie? 😀

5 replies on “Rozdział dwunasty”

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink