Categories
Moje sny

Biały Żółw

Musiałam dodać opisy osób i domu, a także powód, dla którego Szikhana miała umrzeć. Wszystko pozostałe się zgadza. We śnie byłam, oczywiście, Szikhaną.

Szikhana była piękną dziewczyną. Miała długie włosy w kolorze ziaren kakaowca, piękne czarne oczy, gładką skórę i śliczne białe, równe ząbki. Nic więc dziwnego, że syn dziedzica sąsiedniej osady, Rhin, zakochał się w niej. Szybko okazało się, że Szikhana odwzajemnia jego miłość i choć rzadko się zdarzało, żeby potomkowie władyków żenili się z wieśniaczymi dziewczętami, to ojciec Rhina zgodził się na ich ślub. Rhin zbudował więc dom dla siebie i swojej ukochanej. Zbudował go z grubych i długich, mocnych dębowych belek. Miał wprowadzić tam Szikhanę po ich ślubie.
W noc przed ślubem Szikhanę obudził hałas. Za jej oknem słychać było krzyki i nawoływania:
– Szikhano, wyjrzyj przez okienko. Piękna Szikhano pokaż swoją buzię. –
Szikhana była ostrożna i nie od razu spełniła prośby zgromadzonych pod jej oknem osób. Najpierw rozsunęła delikatnie zasłony, tak na szerokość połowy swojego najmnieszego palca i przez powstałą szparkę wyjrzała przez okno. To, co zobaczyła, przeraziło ją. Pod jej oknem stały trzy brzydkie gnomy. Gnomy z reguły były brzydkie, miały wypchnięte do przodu twarze, niczym pyski zwierząt. Do tego budowę ciała miały bardzo korpulentną oraz długie, cienkie ręce i krótkie, grube, bez kolan nogi. Te jednak, które stały za oknem Szikhany, były wyjątkowo brzydkie. Do zwyczajnej fizjonomii gnomów dochodziły im długie, rzadkie włosy w kolorze moczu i blizny na twarzach. Szikhana wzdrygnęła się, zasunęła z powrotem zasłony i wróciła do łóżka. Myślała, że zaśnie, że rano będzie wydawać się jej, że to był tylko zły sen. Niestety, gnomy nie mogąc się doczekać aż Szikhana otworzy okno, zdecydowały się je wybić i wtargnęły do pokoju dziewczyny.
– Brać ją! – wykrzyknął ten, który zdawał się przewodzić pozostałym. Gnomy natychmiast złapały Szikhanę i wyniosły przez wybite okno. Szikhana krzyczała o pomoc, ale w domu nikogo nie było, bo jej matka przygotowywała razem z siostrami salę weselną. Gnomy zaniosły Szikhanę do swojego podziemnego świata. Przez cały czas rozmawiały w gnomim języku sądząc, że Szikhana ich nie rozumie. Szikhana znała jednak gnomi język i dowiedziała się, że gnomów wynajęła matka Rhina, której nie podobała się wizja ożenku syna z wieśniaczką. Gnomy mają ją zanieść do Sali Śmierci, w której wysypią się na nią czarne diamenty uśmiercając ją. Wystarczyło tylko przejść przez środek Sali, aby uruchomić pułapkę. Szikhanę wepchnięto do Sali Śmierci i zamknięto drzwi. Za drzwiami gnomy stawiały zakłady, ile czasu zajmie Szikhanie uruchomienie pułapki. Wiedząc, że znajduje się ona po środku Sali, Szikhana trzymała się ścian i chodziła przy nich dookoła Sali. Sala, choć znajdowała się pod ziemią, miała tuż pod sufitem małe okienka. Niestety, były one zbyt wysoko, żeby Szikhana mogła się do nich dostać. W pewnym momencie w jedno z nich uderzył kamień i okno rozbiło się do środka. Przez okno wskoczył Rhin.
– Moja kochana. Musimy uciekać. – wykrzyczał.
– Uważaj, po środku jest pułapka. -odkrzyknęła Szikhana zbliżając się do ukochanego idąc wciąż dookoła Sali.
– Wiem. Moja matka przyznała mi się do spisku z gnomami. –
To mówiąc schwycił dziewczynę, a ta objęła go rękami za szyję i nogami w pasie. Z trudem przepchnęli się przez małe okno i Rhin pobiegł do lasu, do domu, który przygotował dla siebie i Szikhany.
Kiedy Szikhana stanęła na ziemi, zobaczyła jaki piękny dom Rhin dla nich zbudował. Dom był bardzo okazały.Posiadał dużo okien z kwarcowego szkła, które było przecież bardzo drogie. W środku mieściła się jadalnia, cztery sypialnie, kuchnia i duża bawialnia. Przed domem rósł zaś duży dąb.
– Jak tu pięknie! – wykrzyknęła Szikhana. W tym momencie usłyszeli szept:
– Wejdź na drzewo, słodki Rhinie, a zwycięstwo cię nie minie. –
Rhin rozejrzał się dokoła, ale nikogo nie było widać. Ten sam szept zabrzmiał znów.
– Wejdź na drzewo, słodki Rhinie, a zwycięstwo cię nie minie. –
Rhin, nie zastanawiając się dłużej, począł się wspinać na ów wysoki dąb. Znalazł tam opuszczone ptasie gniazdo, a w nim biały nóż i białą dzidę. Zszedłszy z drzewa pokazał oba przedmioty Szikhanie.
– Są one zrobione z białego diamentu. Trzeba złamać nóż, a dzidą zadźgać Białego Żółwia, który włada mocą czarnych diamentów. – powiedział dziewczynie.
– Jak ty mógłbyś złamać diamentowy nóż? – zaniepokoiła się Szikhana.
– ZNajdę na to sposób. Czarne diamenty to groźna broń i trzeba ją unicestwić. –
To mówiąc ułożył obok siebie dwie tak samo grube gałęzie, tak aby została między nimi przerwa. Położył na nich diamentowy nóż i z całej siły stąpnął na niego. Jakież było zdziwienie Szikhany, kiedy nóż się złamał.
– Brawo! Rhinie, jesteś niesamowity. – wykrzyknęła z radością klaszcząc w ręce.
– Teraz druga część zadania. Trzeba odnaleźć i zabić Białego Żółwia. – odparł Rhin, równie zdziwiony, że tak łatwo mu poszło
******** ******** ********
Jakiś czas póżniej.
Na nadmorskiej plaży stała dorodna palma. Dzieciaki z okolicznych wiosek żywiły się kokosami, które z niej spadały. Zanosiły też owe kokosy do domów, gdzie ich matki tłoczyły z nich olej oraz wyciskały mleko. Pewnego dnia na plażę wyszedł z morza Biały Żółw. Palma w tym samym momencie zrzuciła wszystkie kokosy, jakie na niej rosły. Z jej wierzchołka zeszła Szikhana i objęła jej pięń wysoko rękami, a niżej nogami. Wtedy palma wyciągnęła korzenie z piasku i na oczach zdumionej dzieciarni zamieniła się w człowieka. Człowiekiem tym był oczywiście Rhin, a Szikhana znów obejmowała go rękami za szyję, a nogami w pasie. Rhin trzymał w ręce diamentową dzidę. Podkradł się teraz do żółwia i przebił nią jego serce uderzając z góry tak mocno, że dzida wbiła się głęboko w ziemię. Żółw nie żył, a z drewnianego trzonka dzidy poczęły kiełkować zielone liście. Po tygodniu z diamentowej dzidy wyrosła jeszcze większa palma od tej, którą tak nie dawno był Rhin. Rosły na niej nie tylko kokosy, ale również daktyle. Dzieci były zachwycone, że mogą teraz zbierać dwa rodzaje posiłku, a Rhin z Szikhaną wrócili do domu w lesie i żyli długo i szczęśliwie.

15 replies on “Biały Żółw”

Rozciąbgnęłabym nieco akcję., by zbudować napięcoe, ale fabyła ciekawa.
Bardzo mi się podoba.

Może mogłabym wstawić coś w miejsce gwiazdek, ale chciałam, żeby było jak najbliższe mojemu snu. Albo snowi?

Tak ale myślałem, że to z jakiejś historii japońskiej dlatego zapytałem kim ona jest. Bo ja też miewałem czasem sny japońskie powiedzmy.

Nie, nie. Takie miała imię. Po prostu tak mi się przyśniła. Nawet nie zauważyłam, że ma japońskie brzmienie. :d

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink