Może wyda wam się to dziwne, ale to mi się naprawdę śniło. Kilka opisów musiałam dodać, żeby zrobić z tego, co przeżyłam w śnie ładny, całkiem zgrabny tekst, ale wydarzenia są jota w jotę zapisem snu.
Dawno, dawno temu, w małym miasteczku nad rzeką, stał duży biały dom. W tym domu mieszkały dwunastoletnia Anika i jej macocha. Dom był otoczony zwartą gęstwą krzewów kolczastych malin i jerzyn. Ktoś, kto chciał się dostać do tego domu, musiał znać tajemniczą ścieżkę prowadzącą przez kolczasty gąszcz. Macocha nie była bardzo miła dla Aniki, jednak też jej nie krzywdziła. Pilnowała, żeby Anika uczyła się pilnie, żeby miała dobre koleżanki i dobrych kolegów. Gotowała jej codziennie obiad, robiła śniadanie i kolację. Jednak żadnej czułości Anika nie zaznała. Macocha jej nie przytulała, nie głaskała, nie całowała w czoło przed snem. Często zresztą znikała z domu. Czasem nie było jej dwa, trzy lub nawet cztery dni. Anika wyciągała wtedy przygotowanie przez macochę jedzenie z zimnej, głęboko kopanej ziemianki. Podczas jednej z takich nieobecności macochy, Anika zaszła do pokoju macochy. Od jakiegoś już czasu ciekawiła dziewczynkę zawartość drewnianych kufrów, których trzy stały pod ścianą w pokoju macochy.
Anika weszła do pokoju. Nie mogła się zdecydować, do którego kufra zajrzeć najpierw. W końcu otworzyła ten najbliżej drzwi. Kufer otworzył się łatwo, co Anikę bardzo zdiwiło. Nie był zamknięty ani na kłódkę, ani nawet na kluczyk. Anika zajrzała do środka. W środku leżała ogromna ksiega. Gdy Anika postawiła tę księgę na ziemie, to górnym rantem księga sięgała jej do kolan. Szerokość księgi była równie okazała. Anika nie mogła utrzymać księgi w pionie. Położyła więc ją na podłodze, otworzyła i zaczęła czytać.
– Księga o czarowaniu i odczarowywaniu domów. – głosił tytuł. Anika przerzuciła stronę i ujrzała obrazek z jej domem. Na stronie byłksięgi był przedstawiony jej dom, ten w którym mieszkała z macochą. Był tam dom i ogród, i płot z malin i jeżyn. W ogrodzie zaś, w tej jego części gdzie macocha zabraniała Anice chodzić, na starej gruszy wisiała huśtawka.
– Huśtaj się, huśtaj, słodka dziecino. Gdy ujrzysz ptaka, smutki twe miną. " głosił napis umieszczony poniżej obrazu.
– Tam jest huśtawka? Nic o tym nie wiem. Biegnę sprawdzić. – krzyknęła dziwczynka. – Ale dlaczego macocha zabraniałaby mi się huśtać? – pomyślała jeszcze.
Przedostała się na tyły domu tam, gdzie rosły wyniosłe jaśminy.
– Pamiętaj dziecko, – zawsze mówiła macocha. – Pamiętaj dziecko, przenigdy nie wchodź pomiędzy jaśminy. Spotka nas wtedy ogromne nieszczęście. –
W głowie Aniki mieszały się teraz słowa macochy ze słowami wyczytanymi w wielkiej księdze: _ Huśtaj się, huśtaj, … a smutki twe miną. –
Anika wbiegła między jaśminy i pośród nich ujrzała starą gruszę, a na niej zawieszoną huśtawkę.
– Ach! Czyli w księdze była napisana prawda! – wykrzyknęła z radością.
Usiadła na huśtawce i zaczęła się huśtać: w górę i w dół, w górę i w dół. Coraz wyżej, coraz mocniej. Warkocze Aniki wykonywały swój taniec razem z nią. Dziewczynka śmiała się głośno i powtarzała: – A smutki twe miną, a smutki twe miną, a smutki twe miną… –
Wtem z gałęzi starej gruszy rozległ się piękny ptasi śpiew. Był to śpiew, jakiego Anika nigdy wcześniej nie słyszała. Zatrzymała huśtawkę i spojrzała w górę. Na gałęzi, tóż nad nią, siedział mały, szary ptaszek. Aż dziw brał, że taki niepozorny, a tak pięknie i głośno śpiewa. Anika patrzyła osłupiała.
– Gdy ptaka ujrzysz… – zabrzmiało w jej głowie.
– Czego chcesz, ptaszku/ Co mam dla ciebie zrobić? – wyszeptała dziewczynka.
W tej chwili słowik, bo to był właśnie słowik, odezwał się ludzkim głosem. – Kochana Aniko. Ten dom kiedyś należał do mojej matki i do mnie. Zła czarownica, która jest twoją macochą, zmieniła moją matkę w gruszę, a mnie w słowika. Mnie wypędziła z ogrodu, a matkę osłoniła przed światem kręgiem wyniosłych jaśminów. Czar z mojej matki i mnie oraz całego domu zdjąć może ten, kto nie przestraszy się ani jaśminów, ani złej wiedźmy i będzie huśtał się na tej huśtawce przez całą noc. [ powiedział ptak.
– Ale macochy teraz nie ma, a co mogą mi zrobić jaśminy/ Przecież to tylko drzewa. – roześmiała się Anika. – Mogę się tutaj huśtać przez całą noc i cały kolejny dzień. – mówiła.
– To nie będzie konieczne. Zobaczysz rano. – odparł słowik i zanuciwszy jeszcze kilka taktów swojej słodkiej piosenki zniknął.
– Cała noc na huśtawce. – myślała Anika. – Niesamowite szczęście. Tak lubię huśtawki, a na szkolnym placu zabaw jest tylko jedna. Nigdy nie można się huśtać dłużej niż dwie, no może trzy minuty, a teraz cała noc, cała długa noc na huśtawce, z wiatrem na policzkach. Czyż to nie cudownie? – i znów zaczęła się huśtać.
Wzeszły gwiazdy i zaczęły między sobą szeptać: – Ta mała już wie. Odczaruje, odczaruje. –
Ich srebrzysty, radosny śmiech docierał do uszu dziewczynki. – Co to za dzwoneczki, które tak ślicznie dzwonią? – zapytała.
– To my, gwiazdy. Widzisz nas nad swoją głową. Cieszymy się, bo rano grusza będzie znów dobrą królową, a słowik dobrym królewiczem. Dom ten zaś będzie ich pięknym pałacem. Skończy się panowanie złej czarownicy. – mówiły gwiazdy.
Anika huśtała się dalej, chociaż budziły się w niej wątpliwości. – Skoro tu będzie pałac, to gdzie ja zamieszkam? Gdzie będę chodzić do szkoły? Gdzie będę się bawić z innymi dziećmi? –
Potem wzeszedł księżyc. – Mała Anika huśta się na huśtawce. Minie wreszcie czas smutku i niedoli. Wróci do łask dobro i miłość, czułość i radość. – I księżyć się zaśmiał, a śmiech jego brzmiał jak odgłos słodkich rogalików toczących się po drewnianych schodach.
– A to, co to za dźwięk? – spytała Anika.
– To ja, księżyc. Świecę między gwiazdami. Śmieję się, bo jutro rano wszyscy będą znów szczęśliwi. – odparł pan nocnego nieba.
– A ja? Co ze mną będzie?- spytała smutno Anika.
– Huśtaj się dalej, złote dziecko. Czy nie pamiętasz: "Huśtaj się huśtaj, słodka dziecino, gdy ujrzysz ptaka smutki twe miną"? – powiedział księżyc, gdy Anika zwalniała już bieg huśtawki, aby zatrzymać ją w chwili smutku i zwątpienia. – Smutki twe miną, pamiętaj o tym i huśtaj się bez przerwy przez całą noc. – dodał księżyc.
Anika uwierzyła księżycowi i huśtała się przez całą noc. Już nie miała żadnych wątpliwości. Już nie myślała, co będzie z nią i jej szkołą. Przypominała sobie śpie słowika i jego opowieść o matce zaklętej w gruszę i o nim samym zaklętym w słowika i wypędzonym z ogrodu. Pamiętała o radości gwiazd i księżyca. pamiętała słowa władcy nocnego nieba. A gwiazdy świeciły nad jej głową. Gwiazdy wykonywały tej nocy przepiękny taniec. – Patrz na nas, patrz, słodkie dziecko. Nie zasypiaj, nie usypiaj. – śpiewały. Anika patrzyła na prześliczne tańce gwiazd i huśtała się wysoko tak, jakby chciała ich dotknąć. To było oczywiście nie możliwe, ponieważ gwiazdy mieszkają bardzo daleko od ludzi i tylko czasem w bardzo ważnych chwilach ktoś może usłyszeć ich głosy.
W końcu nadszedł ranek. Gwiazdy powoli bladły, księżyc schował się za niebieską chmurką, żeby nie poparzyło go słonce wstępujące na nieboskłon.
– Już możesz przestać się huśtać, złota dziewczynko. – krzyknęło słońce z nieboskłonu. – Już nastał dzień i złe czary prysły. Rozejrzyj się dookoła. – wołał król nieba dziennego.
Anika zatrzymała huśtawkę i w tej chwili poczuła, że huśtawka ześlizguje się z gałęzi starej gruszy. Wylądowała z piskiem na ziemi. Zaraz jednak wstała i rozejrzała się dookoła tak, jak doradzało jej słońce. Zamiast starej gruszy stała piękna, wysoka kobieta i uśmiechała się do Aniki. Obok niej stał młody chłopiec wyciągając do niej ręce.
– Witaj siostrzyczko. – wołał. – Wczoraj wieczorem widziałaś mnie jako słowika. Wszystko, o czym ci opowiedziałem, to prawda. Nie powiedziałem ci tylko, że jesteś moją siostrą, którą zła czarownica przygarnęła jako sierotę, abyś była jej posłuszna i abyś na zawsze zapomniała o mnie i o mamie. – mówił dalej królewicz. – Nie mogłem ci o tym powiedzieć. Wtedy twoje poświęcenie nie miałoby mocy czarodziejskiej. – dokończył.
– To ja… Ja… Ja jestem królewną? – spytała Anika.
– Tak, kochanie. – odparła piękna królowa i przytuliła mocno swoją córkę. Wtedy Anika wszystko sobie przypomniała, jak bawiła się z braciszkiem w pałacowym ogrodzie, jak razem ze służącą Karinką zbierali maliny i jeżyny, z których potem kucharka Polina robiła pyszne konfitury. Przypomniała sobie, że miała własnych nauczycieli i nie chodziła w ogóle do szkoły. Poznała mamę i brata.
– Już wszystko pamiętam! Mamusiu, braciszku, znów jesteśmy razem! – wykrzykiwała podskakując z radości.
– Tak, kochanie i to dzięki tobie. – odparła królowa.
– Możemy z Krijanem i Karinką pozbierać maliny? – spytała Anika przypominając sobie imię brata. – Możecie, ale dopiero po śniadaniu. – powiedziała twardo królowa.
Wszyscy więc śmiejąc się radośnie udali się do pałacu na pyszne śniadanie.
– Zdarzają się złote dzieci na świecie. – szepnęło słońce i wplotło jeden ze swoich promieni we włosy Aniki. Odtąd wszyscy nazywali ją zawsze Aniką Złotowłosą.
33 replies on “Baśń o huśtawce napisana na podstawie jednego z moich snów.”
Bardzo ładna baśń napisana w stylu dawnych legend, mam na myśli fabyłę, język i środki wyrazu.
A co to jest fabyła? XD
Dziękuję, Magdusiu.
Agatko, wrzuć to gdzieś, bo asz szkoda.
Tygrysico, wyższy stopień słowa fabuła.
Woow to pewnie we śnie ty agato byłaś tą królewną.
Chciał bym mieć takie sny.
Owszem, byłam królewną, nie da się ukryć. W śnie nie było, rzecz jasna, opisu odgłosów: śmiechu gwiazd i księżyca, za to były, ominięte w baśni, ustawiczne próby przedarcia się moich kolegów przez te kłujące zarośla.
Pates, właśnie to wrzuciłam tutaj, gdzie jeszcze miałabym, mogłabym to wrzucić?
Magmar, fabularny, fabylarny i najfabylarniejszy?
Fabularny fabylarny fabtlarny.
Może być i tak. Nowy język polski, hiem, hiem.
A nawet choć by do głupiego promyczka.
Gdybyś napisała jakiś zbiór baśni, mo żna by było rozejrzeć się za wydawnictwem, to dla mnie terra incognita.
Hm. Trzeba nad tym pomyśleć i myśli przekuć w czyny.
Ej! TO jest piękne!
Dziękuję. Niebawem, nie wiem jeszcze dokładnie kiedy, pojawi się baśń tudzież opowiadanie "BIały żółw", również na podstawie snu napisane.
Pięknie napisane – rzadko dziś można przeczytać coś w starym, dobrym stylu. Poprzedników, zapisujących sny, ma Pani znakomitych. Takie baśnie ze snów wysnute stworzył np. Ludwik Carroll, pisząc obie książki o Alicji.
Sama Alicja, przynajmniej ta w krainie czarów, jest wprost opisem snu samej Alicji. Kiedyś nie lubiłam "Alicji w krainie czarów", wydawała mi się nudna i bezsensowna, dzisiaj lubię do niej wracać.
Co się zmieniło, w postrzeganiu ALicji?
Nałożyłam na nią filtr snu. Dotarło do mnie, że ten sen był podobny do moich, mało tego, Allicja jest bohaterką, która uprawia świadome śnienie.
Nie brałam tego od tej strony, a powinnam szczególnie, że moje wirtualne dziecko tak będzie miało na imię.
Ciekawe czy w życiu prywatnym lubisz się huśtać, ja zdecydowanie TAAAAAAK.
15 minut temu zeszłam z huśtawki.
Uwielbiam się huśtać.
Myślę, że i Ty poznasz moją wirtualną ALicję.
Nie bardzo wiem, jak można mieć wirtualne dziecko, ale czego to ludzie nie wymyślą.
A no można. Arek jest jednym z ojców hiehie.
Ojców jest trzech plus jeden ojciec chrzestny.
Mhm. I don’t understand but maybe it is possible.
Maybe…
A ty agato próbujesz śnić świadomie? mnie ten temat goronco interesuje.
Próbuję i nawet czasem mi się udaje.
Ja bym się bała. Pomijając przekonania, to nie jest zdrowe dla mózgu, on potrzebuje resetu.
Hm, ja lubię jak mi się włączy. Jak coś schodzi na złe w moim śnie, to mi się włącza, że przecież to mi się tlko śni i mogę coś zmienić tak, żeb sen był ładny.
Ale wspaniale się czytało.
Ale fajne opowiadanie. 🙂
Dziękuję.
Ja też lubię opowiadać baśnie i je udźwiękawiać ale puty moi źli ognisto ocy potworyccy będą nade mną puty nie wydam no prawie nie wydam bo trafi na eltena bądź youtube żadnej baśni.