Categories
Moja książka - Niepokoje w Fanerum

Rozdział 18

Trzy dni trwał sen dwudziestu czterech ratowników świata. Troje z nich, Lolkret, Ganija i Kargiliana, spało aż pięć dni. Merfes zachodził do nich i widząc zdrowy sen uśmiechał się i mówił:
? Śpią sobie smacznie i nie mają pojęcia, że ich przyjaciele się o nich martwią. –
Krenewal trzy razy dziennie przynosił do swojej komnaty posiłki. ? Jak Etiloe się obudzi, to musi mieć pod ręką coś do zjedzenia. Przecież osłabnie przez tak długi sen. ? tłumaczył swoją decyzję. Garron odwrotnie. Siedział przy Kargilianie murem. Nie wychodził na posiłki, nie spotykał się z innymi magami.
? Garron, wyjdźże, zjedz coś, poruszaj się. ? mówił Merfes. Garron jednak odpowiadał niezmiennie, że ojciec nakazał mu pilnować Kargiliany, to on będzie pilnował jej, aż sama się obudzi. Nie zawiedzie zaufania ojca.
Po upływie pięciu dni do zamkowej jadalni, weszło „troje śpiących, jak już zaczęto ich nazywać.
? No, witamy. Ładne sny mieliście? -– spytał Kelkemer.
? Ojej, Kelkemer. Mógłbyś się nie wyśmiewać. Poza tym nie sądź czasem, że ładne sny wychodzą tylko spod twoich rączek. -– odparowała Kargiliana siadając do stołu.
Ku jej zaskoczeniu zobaczyła na stole wszystko co lubiła. Stały tam, conajmniej, trzy rodzaje ryby, dwa rodzaje sałatek, jakieś pyszne mięsiwo, dużo warzyw i owoców i jej ulubiony chleb.
? Ooo, jest słoneczny chleb. -–
Słoneczny chleb był wypiekany tylko w zamku magów. Był okrągły i zawsze dobrze wypieczony. Skórka jego była zawsze chrupiąca, a pod nią kryło się miękkie wnętrze. Nazwę swą brał z tego, że na jego powierzchni rysowano zawsze grzbietem dłoni duże słońce.
Wszyscy troje z zapałem zabrali się do jedzenia, w końcu prawie cały tydzień nic nie jedli. Za trojgiem śpiących weszli blady i słaby, ale szczęśliwy Garron i smutny Krenewal.
? Nie chciała jeść tego, co jej przygotowałem. Powiedziała, że musi iść do jadalni spotkać się z przyjaciółmi. ? żalił się w przestrzeń. Posiłek trwał bardzo długo, aż do całkowitego nasycenia.
? Teraz można robić uwagi na temat naszego snu. Nie męczy nas potworny głód i zrobiliśmy się odporni. To ile spaliśmy? – spytali.
? Pięć dni. ?
Do jadalni wszedł Merfes.
? No, wróciliście wreszcie do życia. Już miałem was budzić siłą. Dobrze, że okazało się to niekonieczne. ? dodał uzdrowiciel.
Żartowali tak sobie chwilę. Ganija opowiedziała, jak to pięć dni temu wpadła w objęcia Krenewala i w tych objęciach zasnęła.
? Trochę nie wiedział, co ma zrobić. ? uśmiechała się do Krenewala.
? Gdzie on potem spał? ? spytał Garron.–
? Jak to gdzie? U siebie. ? To znaczy, że wy? ? król się zająknął. Ganija roześmiała się swoim ptaszęcym śmiechem. Garron spuścił głowę, żeby nikt nie widział tego, jak się zaczerwienił. –
Ganija śmiała się swoim pięknym śmiechem jeszcze długą chwilę.
? Kar? Gilia, a ty nie jesz różowego mięska? ? spytał Kapert wskaząjąc jeden z półmisków. ? Nawet go nie ruszyłaś. ? Hyyy! Niezauważyłam. No tak. To do mnie podobne. Dziękuję ci Kapert, to znaczy, dziękuję ci mistrzu, że mi to pokazałeś. ? Mimo, że była już najedzona, nie mogła sobie odmówić przyjemności zjedzenia choćby jednej kanapki z jej ukochanym różowym mięskiem.
? Przestań z tym mistrzem. Dobrze wiemy wszyscy, kto tak naprawdę powinien być mistrzem. ? powiedział Kapert.
W jadalni zapadła na chwilę nieprzyjemna cisza.
? Tak. Może i powinnam być mistrzem, ale tak się składa, że przedkładam szczęście moich poddanych, nad użeranie się z uczniami, załatwianie wszystkich zamkowych spraw, wykonywanie rutynowych inspekcji całego gmachu i wiele innych zadań mistrza. ?
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
? Uważasz, że rządzenie jest łatwiejsze? -– Spytał Kapert.
? Oczywiście, a już na pewno przyjemniejsze. ? odparła królowa z uśmiechem. Do jadalni weszła Mirana.
? Widzę grupę wreszcie w komplecie. Witajcie. ? powiedziała siadając na krześle z delfinem.
? Mirana, będzie bal? -– Kargiliana zadała pytanie, które miała w głowie od dawna.
? Oczywiście, że będzie. Mówiłam ci przecież, że będzie. -– odparła.
? Mówiłaś, że ma być. To nie to samo. ?
? To samo. No dobra, niezupełnie. Będzie i powinniście już myśleć nad strojami. ? ? Fajnie! – Zawołał Kelkemer, który uwielbiał wymyślać stroje. Gorzej było z ich wykonaniem, ale jakoś sobie radził z tym problemem.
? Kiedy będzie? ? dopytywała królowa.–
? Za dwa tygodnie. Nie macie dużo czasu. Starać się, starać, bo będzie komisja. ? Mirana aż zacierała dłonie z wesołości.–
? Ty chyba żartujesz. Przecież ja nie mam szans. -–
Kapert, w przeciwieństwie do Kelkemera, w ogóle nie umiał wymyślać stroju. Zawsze przegrywał w konkursach na najciekawsze przebranie.
? Co się martwisz? Przecież ja ci pomogę. -–
Kelkemer tryskał energią. Widać było, że gdyby przyszło mu wymyślać stroje dla wszystkich magów, nie wyłączając Wielkich Mistrzów, wymyśliłby je z przyjemnością. Nie wszyscy jednak tego chcieli.
? Garron, musimy wymyślić dla siebie przebrania na bal. Wymyślić i wykonać. Kim byś chciał być? – zapytała Kargiliana, gdy wrócili już do swojej komnaty.
Garron spojrzał na nią jakoś niewyraźnie.
? Gilia kochanie czy ty nie przesadzasz? Przecież my nie mamy lat ośmiu. -– Garron był wyraźnie zaskoczony.
? Nigdy nie podejrzewałam cię o taką powagę. No to co? Chodzi o fajną zabawę, a nie o siedzenie za stołem w roli posągów. Ma być śmiesznie i pięknie. No, to za kogo się przebieramy? -–
Garron zamyślił się.
? Nie mam pomysłu. Może ty coś wymyślisz. Jesteś mistrzynią w wymyślaniu rzeczy zabawnych, ciekawych i pięknych. ? Garron przytulił ukochaną i pocałował w policzek.
Król zdał się na gust królowej, lecz to co usłyszał wprawiło go w osłupienie.
Kargiliana zmrużyła oczy.
? Co byś powiedział na dom z ogrodem? – spytała.
? Słucham? -– Garron nie uwierzył w to co usłyszał.
? Dom z ogrodem. Ty byłbyś domem, a ja ogrodem. Bylibyśmy nierozłączną parą. Dom będzie zawsze kojarzony z ogrodem. Zrobilibyśmy tobie na głowie kapelusz w kształcie dwóspadzistego dachu, na twojej białej szacie ucznia umieścilibyśmy wycięte okienka i drzwi. Buty zrobilibyśmy w kształcie schodków. Ja bym tonęła w kwiatach i liściach. No i umieścilibyśmy kilka ptaszków na kapeluszu. No, co ty na to? -– zakończyła wywód.
Garron przez chwilę patrzył na nią z osłupieniem. Potem schwycił ją w objęcia i podniusł z podłogi.
? Jesteś wspaniała! Podoba mi się. Będę domem dla mojego ogrodu. ? obsypywał pocałunkami twarz królowej.
Przez dwa tygodnie trwały przygotowania do balu. Krenewal uparł się, żeby Ganija była ptaszkiem.
? Etiloe ty musisz być ptaszkiem. Nie po to mówię na ciebie Etiloe, żebyś się przebrała za kota. ? tłumaczył energicznie gestykulując.
? Dobrze, niech ci będzie. A ty? Kim ty będziesz? -–
? Ja? Ja właśnie będę kotem, który łapie tego ptaszka. ? uśmiechnął się od ucha do ucha. –
?? Ty chumcwocie. ? rzuciła się na niego i zaczęła łaskotać. Krenewal nie był dłużny i po chwili taczali się po podłodze ze śmiechu. ? No dobrze. ? zaczęła Ganija, gdy się uspokoili. ? To trzeba ci zrobić czapkę z uszami, na twarzy narysować czarne kocie wąsy, przyodziać w czarną szatę, a buty i rękawiczki wyposażyć w pazurki. ? Nie zapomnij o ogonku. ? wtrącił Krenewal. ? Tobie zrobimy z piór taką pelerynkę na głowę, która będzie się z przodu, na nosie kończyła dziobem. Wykroimy oczywiście otwory na oczy. ? ? A na plecah doprawimy skrzydła. ? dokończyła Ganija.
Kelkemer wymyślił dla siebie strój wyobrażający klinera. Lolkret go raz w tym stroju zobaczył i z trudem powstrzymał się od rzucenia zaklęcia niszczącego.
? Gdybyś nie wydzielał dobrej aury, to bym ciebie zabił. Coś wspaniałego. -– zachwycił się. Dla Kaperta Kelkemer wymyślił przebranie za Drzewo Sesme. Mistrz oczyścicieli miał założyć czarną szatę, a w okół jego głowy umieszczone miały być gałęzie z zielonej tkaniny nawiniętej na droty i z tej samej tkaniny liście.
Rozmaitość strojów była wielka. Użyto chyba wszystkich barw.
Zanim jednak nadszedł dzień balu, zebrała się Rada Wielkich Mistrzów. Przewodniczył jej oczywiście Mekkefal. I on otworzył spotkanie bardzo oficjalnie.
? Spotkaliśmy się tutaj, aby omówić dwie ważne sprawy. Pierwszą z nich jest śmierć Wielkiego Garrinbala, który wtopił się w lustra. Wielki Garrinbal był bardzo mocno zarażony. Mistrz oczyścicieli Kapert oczyszczał go w Sali Luster. Niestety. Wielki Mistrz Garrinbal wtopił się w lustra i mistrzowi nie udało się go uratować. Takie rzeczy się zdarzają. Nie należy potępiać mistrza oczyścicieli, ale trzeba pomyśleć, kogo uczynimy Wielkim Mistrzem metamorfoików. Moja propozycja to Mirana Karienah. Druga sprawa to ekspedycja przedsięwzięta przez Wielkiego Mistrza oczyścicieli
Margana, Wielkiego Mistrza walczących Koringala oraz Wielkiego Mistrza uzdrowicieli Farrinramana. Proszę o sprawozdanie przed całą radą. ?
Mekkefal usiadł. Wstał Margan i opowiedział o wyprawie ratowników świata. Opowiedział o tym, jak przyszła do niego Kargiliana, zaniepokojona epidemią zarażeń tajemną mocą. O jej śnie i wszystkim tym, co z tego wynikło. Podkreślił bohaterstwo Lolkreta, który będąc rannym wziął czynny udział w walce z werhodem nienaturalnych rozmiarów. Na pierwszy plan wybijała się jednak pochwała Kargiliany.
? Wnioskuję, żeby Kargilianę Giranok uczynić mistrzem. Wiem, że Kargiliana, dobra co tam, Gilia, jest władczynią Zjednoczonego Królestwa Harenwiku i Rawentalu, ale jej zdolności i umiejętności zasługują na uznanie w postaci tytułu mistrza. Ta propozycja była rozpatrywana trzy lata temu, kiedy mistrzem został Kapert i została odrzucona. Myślę, że czarni mają trochę racji mówiąc, że jesteśmy zaskorupiałą instytucją. Nie dajmy, nie pozwólmy im tak mówić. Niech to, że ktoś nie będzie siedział tutaj w zamku i nie będzie miał grupy uczniów, nie stanie się przeszkodą dla zauważenia i nagrodzenia zdolności i umiejętności. ?
Margan usiadł. Teraz następowały głosowania.
? Głosujemy nad dwiema propozycjami. Pierwsza, to nadanie Miranie Karienah tytułu Wielkiego Mistrza metamorfoików. Druga, to nadanie Kargilianie Giranok tytułu mistrza oczyścicieli. Wszyscy mają już chyba wyrobione zdanie o obydwu paniach. Proszę wziąć zwierciadła tamtym i napisać na nich „tak” lub „nie” obok imienia każdej z nich. ? polecił Mekkefal.
Po kilku minutach wszystkie zwierciadła leżały na stole przewodniczącego. Mekkefal przeczytał wszystkie napisy, po czym wstał i ogłosił.
? Ogłaszam, że Rada Wielkich Mistrzówdnia 16 miesiąca Faina roku 12187 Tamiriende zdecydowała jednogłośnie, że Mirana Karienah zostaje Wielkim Mistrzem metamorfoików, a Kargiliana Giranok zostaje mistrzem oczyścicieli. Jest to pierwszy przypadek, że mistrzem zostaje władca, czyli ktoś, kto nie będzie mieszkał stale w naszym zamku. Ta rada przejdzie do historii.
Głos Mekkefala załamał się lekko. Po policzku popłynęła jedna łza.
? Dziękuję wam. Dziękuję wam za Gilię. ?
Rozległy się brawa i wiwaty. ? Zbliża się bal. Moja córka wraz z przyszłym zięciem prosili mnie w tajemnicy, żeby na jego początku odbył się ich ślub. Farinramanie czy zgadzasz się być mistrzem ceremonii? ? Mekkefal zwrócił się do Wielkiego Mistrza uzdrowicieli. ? Oczywiście. Z wielką radością udzielę im ślubu. ?
Na tym zakończyła się Rada Wielkich Mistrzów.
Magowie nie wiedzieli o wynikach Rady Wielkich. Mogli tylko o nich spekulować. Kiedy więc nadszedł wreszcie dzień balu i otworzono drzwi wielkiej jadalni, przerobionej na tę okoliczność w salę balową, sala zaroiła się od czerwieni, żółci, błękitów, granatów, fioletów, bieli i wielu innych kolorów. Nie było tylko czerni. Pod oknem stało podwyższenie. O północy miał na nim stanąć Wielki Mekkefal, aby ogłosić wyniki obradowania Rady Wielkich Mistrzów. Teraz skierowały się do niego trzy osoby.
? Patrzcie, to chyba ich ślub. ? szepnęła Ganija do Kelkemera i Kaperta. Szept obiegł salę przekazywany z ust do ust. Tym czasem na podwyższenie wkoroczyli Kargiliana i Garron, a na przeciwko nich stanął Farinraman. Rozpoczęła się ceremonia ślubu.
? Czy ty, Kargiliano Giranok, władczyni Zjednoczonego Królestwa Harenwiku i Rawentalu chcesz poślubić Garrona Kantabusa, aby wymieszać z nim krew w waszym potomstwie i wzmocnić zjednoczoną władzę na zjednoczonym tronie? ? ? Chcę. ? odparła królowa. ? Czy przyżekasz kochać go dozgonnie? ? ? Przyżekam. ? ? Czy przyżekasz, że nigdy go nie opuścisz ani nie zbrukasz swojego łon a dziedzicem nie pochodzącym z lędźwi twojego małżonka? ? ? Przyżekam. ? Kargiliana mówiła głośno, z przekonaniem, choć głos jej drżał i słychać było w nim wielkie wzruszenie.
? Czy ty, Garronie Kantabus, władco Zjiednoczonego Królestwa Harenwiku i Rawentalu chcesz poślubić Kargilianę Giranok, aby wymieszać z nią krew w waszym potomstwie oraz wzmocnić zjednoczoną władzę zjednoczonym tronem? ? ? Chcę. ? król dla odmiany prawie szeptał, jakby nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście. ? Czy przyżekasz kochać ją dozgonnie? ? ? Przyżekam. ? ? Czy przyżekasz, że nigdy jej nie opuścisz ani nie zbrukasz swych lędźwi dziedzicem urodzonym nie z jej łona? – – Przyżekam. ? ? Zatem czynię was mężem i żoną. Ogłaszam, że zgodnie z waszą wolą przyjmujecie wspólne nazwisko Giranok. Na znak zawartego małżeństwa wypijcie z kielicha obfitości. Niech przyniesie wam obfitość potomstwa oraz wspólnej radości. ? Kargiliana wzięła z rąk Farinramana złoty kielich wysadzany szmaragdami, wypiła łyk i oddała kielich mężowi. Garron przełknął łyk płynu i oddał kielich Farinramanowi. Muzyka popłynęła wprost ze ścian, a sala wybuchła rzęsistymi oklaskami.
Stoły uginały się pod ciężarem rozmaitego jadła, dzieło zamówionych kucharzy z ludu. Wszyscy zaczęli tańczyć, na zmianę z jedzeniem smakołyków i piciem rozmaitych trunków na zdrowie nowopoślubionych. O północy muzyka zamilkła. Ucichł też gwar głosów, kiedy na podwyższenie wstąpił Przewodniczący Rady Wielkich Mistrzów. Wielki Mekkefal stanął na podwyższeniu koło okna i zaczał mówić.
? Mili moi. Ten bal to wielka radość. Jest jednak rzecz, o której chcę wam powiedzieć, a która nie jest taka bardzo wesoła. Niespełna trzy tygodnie temu Wielki Mistrz metamorfozy Garrinbal Nembalok został poddany procesowi oczyszczenia. Niestety. Wtopił się w lustra i oczyszczającemu go mistrzowi oczyścicielstwa Kapertowi Rapidanowi nie udało się go przywrócić. Odszedł od nas na zawsze. Tym samym decyzją Rady Wielkich Mistrzówz dnia 16 miesiąca Faina roku 12187 Tamiriende mianuję Miranę Karienah, mistrza metamorfozy, na Wielkiego Mistrza. Decyzją tej samej rady mianuję również Kargilianę Giranok oczyściciela klasy najwyższej na mistrza. ? –
Na sali trwała cisza. Po chwili odezwał się jednak chór głosów.
? Nich żyje! Niech żyje Mirana Karienah! Wielki Mistrz Mirana Karienah! Niech żyje Kargiliana Giranok! Niech żyje mistrz Kargiliana!
Mirana spojrzała na Kargilianę. Kargiliana dostrzegła w jej oczach łzy.
? Nie smuć się. Ciesz się, że jesteś Wielkim Mistrzem. -–
? On był trudny, ale nie życzyłam mu nigdy śmierci. ? odparła Wielka Mistrzyni metamorfozy.–
Po chwili uśmiechnęła się.
? Krenewal będzie pobierał nauki u Wielkiego Mistrza. Zasłużył na to. A ty? Zostajesz w Fanerum?
Kargiliana pokręciła głową.

5 replies on “Rozdział 18”

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink